W samochodzie
panowała bardzo napięta atmosfera. Itachi po lewej, Sasuke po prawej, a ja ? Ja
zajmowałam ‘’zaszczytne” miejsce pomiędzy nimi. Ech, i co ja teraz biedna pocznę
? Przecież ja tu zginę, jak sama nie popełnię samobójstwa uderzając do skutku głową
o podłokietnik, to wykończą mnie bracia Uchiha, przynajmniej jeden ;młodszy; który
w tym momencie posyłał mi złowrogie spojrzenie, lub umrę z braku powietrza,
które coraz bardziej gęstniało i nie dało się oddychać. No, przynajmniej ja nie
potrafiła. Itachi siedział spokojnie, nie zwracając uwagi na to co działo się obok
niego, i oglądał mijaną okolicę. Sasuke natomiast przerzucał rozzłoszczone
spojrzenia to ze mnie to na swojego brata, po czym spoglądał za okno , tym
samym dając nam chwilę wytchnienia i powracał wzrokiem na nas. I tak w kółko. Do
tego dołączył jeszcze dziwnie uśmiechający się Pein i śmiejący Sasori. Ten drugi
co chwilę obracał się w naszą stronę i posyłał mi szeroki uśmiech, i chyba,
współczujące spojrzenie. Chociaż nie jestem pewna. Ale, zostawmy to. Wróćmy do
atmosfery w samochodzie, do braci Uchiha, i co ważniejsze zestresowanej mnie!