W samochodzie
panowała bardzo napięta atmosfera. Itachi po lewej, Sasuke po prawej, a ja ? Ja
zajmowałam ‘’zaszczytne” miejsce pomiędzy nimi. Ech, i co ja teraz biedna pocznę
? Przecież ja tu zginę, jak sama nie popełnię samobójstwa uderzając do skutku głową
o podłokietnik, to wykończą mnie bracia Uchiha, przynajmniej jeden ;młodszy; który
w tym momencie posyłał mi złowrogie spojrzenie, lub umrę z braku powietrza,
które coraz bardziej gęstniało i nie dało się oddychać. No, przynajmniej ja nie
potrafiła. Itachi siedział spokojnie, nie zwracając uwagi na to co działo się obok
niego, i oglądał mijaną okolicę. Sasuke natomiast przerzucał rozzłoszczone
spojrzenia to ze mnie to na swojego brata, po czym spoglądał za okno , tym
samym dając nam chwilę wytchnienia i powracał wzrokiem na nas. I tak w kółko. Do
tego dołączył jeszcze dziwnie uśmiechający się Pein i śmiejący Sasori. Ten drugi
co chwilę obracał się w naszą stronę i posyłał mi szeroki uśmiech, i chyba,
współczujące spojrzenie. Chociaż nie jestem pewna. Ale, zostawmy to. Wróćmy do
atmosfery w samochodzie, do braci Uchiha, i co ważniejsze zestresowanej mnie!
Nogi miałam
ściśnięte, plecak trzymałam i ciasno obejmowałam go ramionami, tak aby nie
narażać się na niepotrzebny dotyk z osobami zajmującymi miejsce po moich
bokach. Poruszyłam się nieznacznie, tak aby nie zwracać na siebie zbędnej uwagi.
W tej embrionalnej pozycji trochę rozbolały mnie plecy.
- Saki, co
dzisiaj na obiad? – dobiegło mnie pytanie brata. Spojrzałam na nie i lekko odchrząknęłam.
- Myślałam o
tym, żeby zrobić jakieś warzywa, co ty na to ? – palnęłam nie zastanawiając się
jakoś specjalnie co faktycznie przygotuję. Jednak po chwili dowiedziałam się,
że nie był to dobry pomysł. Przekonała mnie o tym zbulwersowana twarz Sasori’ego
i cichy jęk drugiego z braci. – W takim razie co mam zrobić? – zrezygnowana zwróciłam
się do rodzeństwa.
- Zamówmy
pizzę! – radośnie wykrzyknął czerwono-włosy. – Albo nie, zrób tą swoją
tortillę. Ostatnio strasznie miałem na nią ochotę. A ty Pein?
- Pewnie, mi
odpowiada. – Spojrzałam na lusterko, w którym dostrzegłam delikatnie
uśmiechniętą twarz brata. Co prawda, nie chciało mi się dzisiaj robić tortilli, jednak czego się nie
robi dla braci? Jedyne co zrobiła to westchnęła ostentacyjnie.
- Ej,
Itachi. Może też byś wpadł co? Mówię ci, tortilla Saki jest najlepsza. Musisz jej
spróbować, a nie zdarza się ona zbyt często. – Cholera jasna! Sasori, czy ty musisz mi tak
komplikować życie ? Spojrzałam na bruneta, który też na mnie spoglądał. Posłałam
mu uprzejmy uśmiech i odwróciłam wzrok.
- Nie wiem
czy odpowiada to Sakurze. W końcu to jakiś problem.
- Tym się
nie przejmuj. Jeśli możesz to wpadaj. – moja odpowiedź była natychmiastowa. Nie
wyjdę przecież na taką co nie chce udzielić gościny przyjacielowi swoich braci.
Jedna osoba w tą czy w tą nie robi żadnej różnicy. Ach! Ale jest przecież
jeszcze Sasuke. Tym razem głowę odwróciłam gwałtownie. Tym samy puściłam
trzymany na kolanach plecak, który delikatnie opadł pod wpływem tak gwałtownego
ruchu.
Sasuke zdawał
się nie interesować tym o czym rozmawiamy. Siedział odwrócony do nas bokiem,
zupełnie pogrążony w obserwacji mijanych sklepów, domów i innych przeróżnych budynków.
Na dodatek zauważyłam, że w jednym uchu znajdowała się słuchawka od telefonu, w
której pewnie rozbrzmiewała głośna muzyka. Jego czarny plecak umieszczony był
tak, jakby jego zadaniem było odgrodzenie jego osoby od mojej. Albo to moje
małe paranoje.
-
Sasuke, może też wpadniesz? – zwróciłam się do niego z lekką obawą w głośnie. Bo
przecież nie wiadomo jak zareaguje na takową wiadomość. – Jeśli chcesz
oczywiście – dodałam po chwili namysły. Cały ten czas obserwowałam jego twarz,
lecz nie dostrzegłam żadnej reakcji. Ani pozytywnej, ani negatywnej. Tak jakby
nie usłyszał tego co powiedziałam. Z lekkim rozczarowaniem powróciłam do
poprzedniej pozycji, podniosłam leżący pod nogami plecak i tym razem oparłam
się o siedzenie, czego efektem było to, że moje ramiona stykały się z ramionami
Sasuke i Itachi’ego. Spojrzałam za okno.
Stwierdziłam, że mamy jeszcze kawałek drogi do domu, dlatego sięgnęłam po
słuchawki do plecaka. W momencie, gdy już miałam włączyć muzykę, dobiegł mnie
głos po mojej lewej stronie.
- Nie słyszałeś
co się do ciebie mówi? – Zdziwiona spojrzałam na starszego chłopaka. – Sakura zadała
ci pytanie. – Przerzuciłam spojrzenie na bruneta po prawej. To co napotkałam
było oczywiste. Rozzłoszczone spojrzenie. Gdy nasze oczy się spotkały,
speszyłam się i spuściłam wzrok na kolana i nerwowo stukałam palcami o
wyświetlacz. I znów zaległa nerwowa cisza, która ku naszemu zdziwieniu została
przerwana przez Sasuke. Zdziwieni, wszyscy zwróciliśmy na niego spojrzenia. Oczywiście prócz
Pein’a, który prowadził, ten posłał mu krótke spojrzenie za pomocą lusterka
- Mogę
zostać, jeśli nie sprawi ci to żadnego kłopotu. – Jego spojrzenie złagodniało,
twarz nie wyglądał już tak wrogo jak wcześniej. Słysząc to lekko się uśmiechnęłam.
- Pein, możesz
zatrzymać się jeszcze w jakimś sklepie. Muszę dokupić więcej składników.
***
***
Do domu dojechaliśmy
później niż przypuszczałam. Jednak czemu się dziwić, musiałam zrobić jeszcze
zakupy.
W tym momencie,
wpakowałam się do kuchni obładowana torbami ze spożywczaka i plecakiem
przywieszonym na ramieniu. Nawet nie zdjęłam butów; od razu po otwarciu drzwi skierowałam
się do kuchni. Słyszałam głośne rozmowy trójki przyjaciół na przedpokoju. Ciężko
sidłam na krzesełku i zabrałam się za zdjęcie butów. Położyłam je nieopodal
drzwi i właśnie zabrałam się za rozpakowywanie siatek, gdy dobiegł mnie krzyk
brata.
-Sakura! Idziemy do
mnie. Jak coś to wiesz, nie ?!
- Tak, tak –
zdawkowo mu odkrzyknęłam po ty by nie wdawać się w niepotrzebne sprzeczki.
Wróciłam do
poprzedniego zajęcia. Krzątałam się po kuchni podśpiewując jakąś piosenkę z
radia.
Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi a po chwili kroki. Myślałam, że to
albo Pein lub Sasori, przyszedł po jakieś picie labo przekąski dla gości,
dlatego nie przejęłam się tym zbytnio. Dalej zajmowałam się tym czym wcześniej.
- Mogę ci jakoś pomóc? – Dobiegł mnie cichy i lekko speszony głos. To aż dziwne. Nie pasował on bowiem do wiecznie złego i naburmuszonego właściciela. Zdziwiona odwróciłam się i spojrzałam na przybysza. Z wrażenia zaprzestałam nawet kroić paprykę.
- Mogę ci jakoś pomóc? – Dobiegł mnie cichy i lekko speszony głos. To aż dziwne. Nie pasował on bowiem do wiecznie złego i naburmuszonego właściciela. Zdziwiona odwróciłam się i spojrzałam na przybysza. Z wrażenia zaprzestałam nawet kroić paprykę.
- Sasuke –
Lekko się uśmiechnęłam. – Nie, jesteś moim gościem, więc siądź, jeśli masz
ochotę, przy stole. – Chłopak mimo mojego zdziwienia wykonał polecenia. Zajął miejsce
bacznie mi się przypatrując. – Czemu nie siedzisz z chłopakami? – Spojrzał na
mnie wymownie.
- Ty wydałaś
się lepszym wyjściem. – Zaśmiałam się sama do siebie i wróciłam do poprzedniej
czynności. – I po drugie, to nie chciałem siedzieć z tymi czubami. Sory, za
określenie.
-
Zapomniałam, że jesteś szczery do bólu. – Odwróciłam do niego twarz i się
zaśmiałam, co dziwniejsze on zrobił to samo. Efektem było to, że po chwili obaj
chicho chichotaliśmy. Mogło się teraz wydać, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi z
dzieciństwa. Sielanka trwa
,la la la. Żarty i chichoty z niby przyjacielem.
O czym ty Sakura myślisz co ?
- Sasuke – zwróciła się do brata Itachi. – Powiedz nam, jak to jest mieć tak zajebistą koleżankę w klasie co ? – Cisza.
O czym ty Sakura myślisz co ?
Właśnie w
tym momencie nawiązałam cienką nić porozumienia z Sasuke, ale musiała ona być
zniszczona przez Itachi’ego, który wparował do kuchni. W jednej chwili Sasuke
przestał się śmiać i jego twarz znów stała się nic niewyrażającą maską, która
mówiła ‘’ jestem Sasuke, nie zbliżaj się do mnie bo obiję ci twarz”. Starszy chłopak
spojrzał na nas i uśmiechnął się konspiracyjnie.
- Widzę, że
młodzież jako tako się dogaduje. – Spojrzał na mnie podejrzliwie. – Przyszedłem
zapytać czy coś ci pomóc, ale widzę, że nie trzeba. – Tu wskazał na piekące się
tortille w piekarniku.
- Nie, już
wszystko przygotowałam. Wystarczy, że zawołasz tych z góry – odpowiedziałam i
sięgnęłam po talerze i sztućce. W między czasie przygotowałam także sosy.
- Czekają
już w jadalni. – odparł rozbawiony brunet.
- W takim
razie weź talerze i sztućce, Sasuke, ty jeśli możesz weź szklanki i idźcie do
pokoju. Ja wyciągam już tortille i idę.
Tak jak
powiedziałam tak zrobili. Po chwili i ja doszłam di towarzystwa okupującego mój
salon. Na początku wszyscy zajadali się daniem, które przygotowałam, a później
rozpoczęły się rozmowy.
- Ach! Jestem
taki najedzony. – odezwał się Pein klepiąc się brzuchu.
- Sasuke – zwróciła się do brata Itachi. – Powiedz nam, jak to jest mieć tak zajebistą koleżankę w klasie co ? – Cisza.
- Ona nie
jest moją koleżanką. – odparł zdenerwowany brunet. Przyznaję trochę mnie to
ubodło, jednak dalej się uśmiechałam i udawałam, że nic się nie stało.
- W takim
razie kim? – podpuszczał Sasori. – Może przyjaciółką?
-Dajcie mu
spokój. – Postanowiłam interweniować. Jednak
nikt ,jak zwykle, mnie nie posłuchał.
- A może ty
w niej… no wiesz- zaśmiał się Itachi. Tego było za wiele. Zdenerwowany Sasuke poderwał
się z miejsca i spojrzał na mnie.
- Ona jest
dla mnie nikim. Równie dobrze mogłaby nie istnieć. – Po tym co powiedział
wyszedł.
W salonie
panowała cisza. Ja trawiłam dalej słowa, które przed chwilą padły. Rozejrzałam się
po zebranych. Każdy z nich wpatrywał się we mnie.
- Saki,
przepraszam. Ja… - przerwałam mu w pół zdania.
- Nie
musisz. Posprzątam. – zabrałam się do tej czynności.
- Pomogę ci.
– Zaoferował się Itachi, jednak zbyłam go uśmiechem i kiwnięciem ręki.
Z brudnymi talerzami
skierowałam się do kuchni. Przechodząc kątem oka zauważyła Sasuke stojącego na
korytarzu. Odłożyłam naczynia i skierowałam się z powrotem na korytarz z
zamiarem przeproszenia go. Jednak zatrzymały mnie jego słowa.
-
Powiedziałem, że jest dla mnie nikim. Szczery byłem, a co? – Musiał rozmawiać z
kimś przez telefon. – I co z tego, że mogłem ją urazić? Mnie uraziła jej twarz,
więc jesteśmy kwita.
Bolesne
słowa uderzyły we mnie. Nie myślałam, że to może tak boleć. Cholera.
Stałam dalej na przedpokoju i się
uśmiechałam. Jednak tak bardzo chciało mi się płakać.
- A to
gówniarz. – Doszły mnie słowa Itachi’ego w momencie, gdy za Sasuke zamknęły się
frontowe drzwi.
I w tamtym momencie dałam upust swoim emocjom.
Stałam na środku korytarza uśmiechając się i jednocześnie płacząc. To przecież
absurd
Fantastycznie, że napisałaś nową notke :D mam nadzieje, że nowa bedzie szybciej :D
OdpowiedzUsuńUuułaaaaa! Ciekawe co zrobią?! A może Itaś zagarnie ją do siebie i pocieszy? (Moje chore fantazje *.*) Sasuke zda sobie sprawę jakim jest dupkiem? Jeśli nie to ja wkroczę i normalnie go zarżnę! Tak tak dobrze przeczytałaś. Jestem na niego zła jak cholera. Najpierw gada z nią i się śmieje jakby nigdy nic, a potem mówi takie okrutne rzeczy... Normalnie tylko zabić i ubić na mielone.
OdpowiedzUsuńPisz szybko notkę! Ja chcę wiedzieć co będzie dalej! Pozdro!
Super rozdział. Po prostu genialny. Nie mogę doczekać się następnego. Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko:D
OdpowiedzUsuńO mamuniu, o mamuniu, o mamuniu co za finał rozdziału, aż mi oczy wyszły z orbit, tego się po prostu, no nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńSasuke aż taki wredny? Przecież w kuchni zachowywał się w miarę przyjaźnie a tu takie BUM !!! I co teraz? Biedna Saki zalewa się łzami, ja bym na jej miejscu pognała bym do kuchni po wałek i stłukła Sasuke na miazgę, a co?! niech sobie drań nie myśli! Mam nadzieję że w kolejnym rozdziale Itachi ją pocieszy, bo chyba nikt nie zostawi jej samej w takim stanie... Sakurze potrzeba więcej wiary w siebie, tak zdecydowanie więcej.
Rozdział genialny, liczę na szybkie ukazanie się kolejnego ;)
Tak więc weny weny i jeszcze raz weny :*
kiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńBedzie next?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zapowiadało się naprawde dobre opowiadanie, ale widać coś się urwało. Szkoda.. Mam nadzieję, że kiedyś je dokończysz (nie wspominając, że liczyłabym na tasiemca, bo naprawdę szybko i lekko się czytało ;w; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny potrzebnej do wielkiego powrotu, Meloa~
Czyżby ktoś poradził saskowi, jak odbić Sakurę, ale ten wszystko spaprał i teraz tłumaczył się przez telefon? No nieźle, mam nadzieję że mój odkop Twojego bloga coś da, powrotu do pisania i duuużo weny!!~~
OdpowiedzUsuńPojawi się tu kiedyś coś? Szkoda że już chyba nie... ;-;
OdpowiedzUsuńBędzie notka? Czekamyyyyy... ;/
OdpowiedzUsuń:C
OdpowiedzUsuń