Siedząc tak przy stole w salonie
razem z moimi rodzicami, braćmi oraz ich znajomym, zastanawiałam się co mam
robić i jak się zachować.
Brunet – takim mianem go
określiłam, gdyż nie podał mi swojego imienia. Nie mam pojęcia dlaczego. Czy to
z tego powodu, że doszedł do wniosku, iż takim osobom jak ja nie warto się
przedstawiać? Lub może zwyczajnie o tym zapominał przez zaistniałą sytuację ?
Ech… Nienawidzę tego fartuszka.
Tak więc owy brunet siedział zaraz naprzeciwko mnie i zachłannie
pochłaniał spaghetti, które przyszykowałam. Co jakiś czas podnosił głowę,
rozglądał się po osobach znajdujących się w pomieszczeniu i na powrót zajadał
się potrawą.
- Ymm, chcę jeszcze – z pełną
buzią odezwał się Sasori. Przez to, że zajmował miejsce zaraz obok mnie,
podsunął mi talerz pod nos. – Sakura – powiedział wymownie wskazując na
naczynie.
Zdziwiona spojrzałam na niego.
Co on sobie wyobraża ? Co to ja
jestem ? Jego służąca ? Coś mu się chyba w głowie poprzewracało.
- To się rusz i sobie nałóż,
poczwaro – nie miło odpyskowałam bratu. W tym momencie usłyszałam donośne
chrząknięcie.
Mama spoglądała na mnie swym
surowym wzrokiem dyskretnie wskazując na naszego gościa. Rozumiejąc o co się
rozchodzi, skinęłam głową.
- Jak Ty się do mnie odzywasz co
? Masz się słuchać starszego brata, smarku – z cwanym uśmieszkiem zwrócił się
do mnie.
Tego chyba było już za wiele.
Tata ,ten który pozwalał prawie na
wszystko , nie wytrzymał.
- Co to ma znaczyć ? –
Zdezorientowani spojrzeliśmy na niego, nawet mama była w lekkim szoku. –
Odstawiać takie przedstawienie ! I to jeszcze w obecności waszego gościa –
głęboko odetchnął. – Wstyd mi za was. – Spojrzała na nas, po czym odłożył
sztućce i wstał z zajmowanego miejsca. – Dziękuje za obiad. – Po wypowiedzeniu
tych słów zniknął za rogiem pokoju.
I tak właśnie, w ten oto sposób,
zakończył się czas, który był dla mnie najważniejszą częścią dnia.
Oderwaniem
się od codziennej monotonii.
***
Z błogiego snu oraz ciepłego
łóżka wyrwał mnie natrętny dźwięk budzika. Lekko zaspana, pól przytomna ,
ociężale podniosłam się z zajmowanego mebla a swoje kroki skierowałam o
pobliskiej łazienki.
Będąc już na korytarzu mogłam usłyszeć różnego rodzaju dźwięki
dochodzące z dołu. Świadczyły one o tym, że moi rodzice za niedługo wyjadą do
pracy.
Z „dzieci” mieszkających w tym
domu to ja wstawałam najwcześniej. Byłam dziewczyną i przyszykowanie się do
szkoły zajmował mi więcej czasu niż reszcie. Budząc się tak w czas miałam
pewność, że łazienka w stu procentach będzie wolna.
Stojąc przed lustrem i myjąc zęby
w tym samym czasie, doszłam do wniosku, że muszę umyć włosy. Dlatego po
skończonej czynności rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Strumień ciepłej, a wręcz
gorącej, wody spadł na moje ciało. Kropelki cieczy odbijały się od mojego ciała
lądując na szybkach zaraz obok. Nie zastanawiając się dłużej, sięgnęłam po
butelkę z szamponem i wylałam go odrobinę na rękę. Wmasowując płyn w moją głowę
analizowałam co dziś założyć.
Dzień zapowiadał się na naprawdę
ciepły. Już przed godziną szóstą, o tej porze właśnie wstałam, termometr
pokazywał nie całe trzynaście stopni. Zdziwiło mnie to bardzo, gdyż dopiero
mamy początek wiosny. Ale co, nie warto na to narzekać.
Po dłuższej chwili stwierdziłam,
że założę zwykłą białą bokserkę i czarne, trzy-czwarte spodnie. Powinno mi w
tym być dobrze.
Wychodząc spod prysznica od razu
chwyciłam ręcznik. Narzuciłam go na głowę i kilkakrotnie, energicznymi ruchami,
potarłam nim włosy. Czynność powtarzałam do momentu, aż nie stwierdziłam, że włosy są
wystarczająco suche, aby wysuszyć je suszarką.
Po tej czynności obtarłam swoje
ciało drugim ręcznikiem i ubrałam na siebie puchaty szlafrok. Zostawiając w
łazience wszystko tak jak jest, na moment poszłam do pokoju, by zabrać ze sobą
ciuchy. Gdy na powrót znalazłam się w łazience, ubrałam się i rozpoczęłam
kolejny etap suszenia włosów.
Po około czterdziestu minutach
całkowicie skończyłam przygotowywać się do szkoły. Ogarniając pomieszczenie usłyszałam głośne, bliżej nieokreślone
dźwięki dochodzące z korytarza.
- Wyłaź Sakura! – Odgłos pukania, a raczej walenia, w drzwi
rozszedł się po pomieszczeniu. Nie chcąc wszczynać kolejnej kłótni pomiędzy mną
a Sasori’m, opuściłam czym prędzej łazienkę. Spojrzałam tylko na niego
przelotnie i swoje kroki skierowałam do kuchni.
W tym
pomieszczeniu napotkałam na mojego kolejnego brata. Z tym natomiast
utrzymywałam bardziej przyjazne stosunki.
- Siemka Pein – miło zagadnęłam
do brata. Rudowłosy chłopak podniósł głowę z nad talerza i uśmiechnął się
serdecznie w moją stronę.
- Cześć Sakura. – Usiadłam przy stole biorąc kilka
kanapek na talerz, Pein natomiast powrócił do pochłaniania swojej jajecznicy. –
I jak tam? Gotowa już do szkoły?
- Taa, muszę jeszcze tylko
spakować książki i jestem gotowa.
- Czyli zabierasz się z nami? –
Pein miał już osiemnaście lat i niedawno
zdał egzamin na prawo jazdy. Dlatego teraz miałam darmowe podwózki do szkoły. –
Tylko musimy jeszcze wjechać po Itachi’ego. Wyjątkowo dzisiaj nie jedzie swoim
autem.
Ach… No i w końcu dane mi było
poznać imię tajemniczego bruneta z wczoraj. Dotarło do mnie też to, że jest to
brat mojego kolegi z klasy.
Z tego co mi wiadomo Itachi też
ma osiemnaście lat, ale to nie jakaś filozofia. W końcu razem z Pein’em
chodzą do jednej klasy.
„ Brawo Sakura! ‘’ – w myślach
wyśmiałam samą siebie za poziom mojej inteligencji.
Resztę śniadania przesiedzieliśmy
w milczeniu. Dopiero gdy przyszedł Sasori rozmowy się wznowiły.
***
- Czemu to znowu ja muszę siedzieć
z tyłu? – jęknęłam, otwierając tylne drzwi samochodu.
- Bo jesteś najmłodsza, smarku. –
Sasori zaczął znowu swoje chore docinki. Nie lubiłam tego, mogę powiedzieć, że
nienawidziłam tego najbardziej na świecie. Oczywiście nie twierdzę, że jestem
jakaś święta i że ja tego nie robię, no ale bez przesady. Wypominanie mi na
każdym kroku, że jestem z nich najmłodsza, lub że mam dziwny kolor włosów nie
należy do przyjemnych rzeczy.
Spojrzałam nienawistnie na
młodszego z braci. Z cwanym uśmieszkiem pakował się na przednie miejsce
samochodu.
- Pein, powiedz mu coś! – z
żałością w głosie zwróciłam się do chłopaka. – To nie jest wcale miłe.
- A co ja mam na to poradzić?
Przecież wiesz jaki on jest. – Już nic nie mówiłam. Wsiadłam tylko do auta z
głośnym westchnieniem.
Pogrążona w muzyce, nie zwróciłam
większej uwagi na to, że się zatrzymaliśmy. Staliśmy teraz przed zadbaną
posiadłością, jak przypuszczałam, rodziny Uchiha.
Już po chwili w frontowej bramce
pojawił się starszy z braci. Podszedł do
auta i zajął, tak jak ja, miejsce z tyłu. Przywitał się przybiciem piątki z
moimi braćmi a w moją stronę skierował dłoń. Z grzeczności wyciągnęłam
słuchawki z uszu i podałam mu dłoń.
- Cześć – odezwał się miło i
mocniej ścisnął moją rękę. Odwzajemniłam gest. – Dzisiaj bez fartuszka? –
poirytowana odwróciłam głowę. I to był mój błąd. Przez chwilę, przed oczami,
zamajaczył mi złośliwy uśmieszek Sasori’ego. Potem wydarzyło się wiele rzeczy.
Sasori zaczął mi dogadywać,
znowu. Pein z Itachi’m próbowali jakoś uspokoić chłopaka, jednak żadne sposoby
nie przyniosły pozytywnych rezultatów.
Z początku mi to nie
przeszkadzało, bo były to zwykłe przezwiska typu ‘’karzełek’’ , ‘’smark’’ i
inne. Jednak później przeszło to na inny, zupełnie różny od poprzedniego,
poziom. Na dodatek zaczął mnie zawstydzać przed swoim znajomym.
-
Itachi, wiesz że w podstawówce na Sakure mówili dziwoląg albo czółko? Rozumiesz
dlaczego? Wiesz, różowe włosy, wysokie czoło. – Dalej starałam się ignorować
jego zachowanie. Wychodziło mi to, aż do czasu. – Ale teraźniejszego nic nie
przebije. Wiesz jakie ? – W tym momencie się zaśmiał. –,, Landrynkowy kujonek
‘’albo ‘’mała pigi’’.
Teraz nie wytrzymałam. Szybkim
ruchem reki odpięłam pas i zgarnęłam Plecak leżący pomiędzy moimi nogami. Drugą ręką otworzyłam drzwi pojazdu i
wysiadłam. Myślałam jedynie o jak najszybszej ucieczce.
- Sakura! – Krzyk brata zwróciła
na niego moją uwagę. Jednak zignorowałam to i uparcie szłam dalej. – Ja
przecież tylko żartowałem!
- Takie żarty to wiesz gdzie
możesz sobie włożyć! – odkrzyknęłam i poszłam dalej.
- Nie strój fochów tylko wracaj
do auta i jedziemy. – W dalszym ciągu go ignorowałam. – Sakura! Wracaj,
powiedziałem!
Przystanęłam i powoli obróciłam
się w jego kierunku. Podniosłam rękę i
pokazałam mu środkowy palec, trochę dziecinne posunięcie z mojej strony, jednak
pozwoliło wyładować trochę złość.
- Nienawidzę Cie! – po raz
ostatni na niego spojrzałam i zniknęłam za niedalekim zakrętem.
***
Ach. Moja aktywność na blogach ostatnimi czasy była nijaka. Ale chyba każdy z Nas wie co znaczy starać się o lepsze stopnie na koniec roku. Jednak teraz to się już powoli kończy i jest Nam odpuszczane. Lekcje są juz coraz luźniejsze, prac domowych mniej. Przynajmniej tak jest u mnie, nie wiem jak u Was.
Nie wiem co mam dalej pisać. Że przepraszam? Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie.
Tak więc wielkie Gomen~ z mojej strony.
Obiecuję poprawę ;3
Chciałam serdecznie podziękować za nominację :)
OdpowiedzUsuńjako, że śledzę twojego bloga odkąd go założyłaś (oj tam że niedługo :P) pozwoliłam sobie nominować tego właśnie bloga
Pozdrawiam
pozwolę sobie dodać do linków, mam nadzieję że nie będziesz miała nic przeciwko? :)
Już na wstępie dziękuje za nominację :* Jestem także szczęśliwa, że posiadłam taką czytelniczkę jaką jesteś TY, moja droga Mrs Pe <3
UsuńOczywiście, że nie mam nic przeciwko. ;) Sama, właśnie w tym momencie ogarniam wszystkie sprawy dotyczące blogów (w tym dodawanie odnośników) i dodaję również Ciebie <3
No Sakurcia sie zdenerwowala .
OdpowiedzUsuńMysle, ze jest bardzo dziecinna i markotna :D
Hmm moze sie zmieni :D
Ciekawy rozdzial ! Czekam na nowa notke, rownie ciekawa co ta :) :***
Jesli moge, w SPAMIE zostawiam mojego DRUGIEGO bloga o tematyce SakuxAkatsuki :)
Pozdrawiam.!
Ah. czy ta weryfikacja obrazkowa, jest konieczna? :( :P
Cóż, zadziwiające połączenie, jeśli chodzi o rodzeństwo Sakury. Ale wolę już ItaSaku niż SasuSaku, Sasek mnie zawsze irytował.. :P będę obserwować z ciekawością kontynuacje tej historii, oby Ci weny starczyło:D
OdpowiedzUsuń