sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 2

                 Od domu Uchih'ów był niemały kawałek drogi do placówki, w której się uczyłam. Biorąc pod uwagę godzinę, o której wyszłam z braćmi z domu, na sto procent będę spóźniona. W myślach przeklęłam własną głupotę. Mogłam się nie unosić dumą i honorem, tylko po prostu zignorować idiotyczne zaczepki Sasori'ego ; przynajmniej nie musiałabym iść taki kawał drogi na piechotę.
Głupi Sasori. Głupia ja.

                                                                       ***
                Tak jak myślałam, byłam spóźniona, i to bardzo.
Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem, który informował o krótkiej przerwie między lekcjami. Po kilku sekundach korytarze, które byłe ciche,puste i spokojne, stał się zatłoczone i głośne. Przedzierając się wgłąb rozgadanego tłumu moich rówieśników, próbowałam wyłapać jakiekolwiek znane osoby. No i znalazłam, jednak były to osoby najmniej teraz pożądane.
             
                Modliłam się, aby grupka chłopaków mnie nie zauważyła. Dlatego też usilnie próbowałam ukryć swoją osobę za , delikatnie mówiąc, pulchnym i rosłym chłopakiem. Stojąc tyłem i kątem okiem obserwując poczynania grupy,stwierdziłam, że minęli mnie nie zwracając na mnie swojej uwagi.
             
                Ja swoją uwagę skupiłam na jednym osobniku, który miał płomienne włosy. Miał wesoły wyraz twarzy i rozmawiał ze znajomymi. Podła gnida. Mimo tego co mi zrobił dzisiaj rano, szczerzył się jak gdyby
nic się nie stało. Ale o co ja miałam pretensje ? Przecież to nie jemu było przykro, tylko mi. Jego wcale to nie obeszło, nie przejmował się, że jego młodsza siostra może czuć się w jakiś sposób upokorzona.
              
                W myślach westchnęłam i po raz kolejny rzuciłam obraźliwe przezwisko Sasori'emu. Poprawiłam plecak zwisający na moim ramieniu i zrobiłam krok w tył z zamiarem oddalenia się od tego miejsca jak najdalej. Jednak jakie zdziwienie mnie dopadło, gdy na swoim ciele poczułam dotyk, a za uchem usłyszałam swoje imię.
    - Mam cię. - Męski baryton ,o ciepłej barwie otulił moje narządy słuchowe. Gwałtownym ruchem głowy obróciłam się twarzą do osobnika stojącego za mną, tym samym wyswobodziłam się z uścisku. Zdezorientowana spojrzałam na twarz bruneta.
              
                 ,, A niech cie Pepe Panie Dziobaku ! " - użyłam sformułowania z jakiejś polskiej bajki by wyładować swój gniew i frustracje.

                - Itachi, potrzebujesz czegoś ? - uśmiechając się udawałam, że nie rozumiem o co chodzi. Chłopak tylko na mnie spojrzał.
   - Tak. - No i nastała cisza. Krępująca cisza. Stałam na przeciwko bruneta i z zniecierpliwieniem wyczekiwałam kontynuacji wypowiedzi. - Sasori prosił abym przekazał ci, jak cię spotkam oczywiście, że chce z tobą porozmawiać.
   - Ah, tylko szkoda, że ja nie chcę. - odpowiedziałam nie zastanawiając się nad niczym.

                W tym momencie spoglądałam na twarz Itachi'ego przyodzianą w zabawny i dziwny na swój sposób wyraz twarzy. Brwi ściągnięte a oczy przymknięte, usta lekko uchylone i wykrzywione w lekkim uśmiechu. Troszkę podejrzane.
  - Jeżeli na serio chciałby ze mną pogadać, to sam by tu przylazł, a nie wysyłam kolegów. Niech się wali, dupek. - jego twarz była coraz bardziej dziwniejsza, nawet nie wiedziałam jak mam to określić. - Możesz to przekazać tej rudej łajzie, niech sobie nie myśli. - odburknęłam i miałam odchodzić ale zatrzymał mnie śmiech bruneta. Lekko zmieszana spojrzałam na niego. - No co ?
 -Nie nic, tylko nie będę musiał tego mu tego przekazywać. Ruda łajza wszytko słyszała.
             
               W tym momencie zdenerwowałam się. I to bardzo.

 - A chciałem przeprosić - spojrzał na mnie z lekko wyczuwalna pogardą.  Odwzajemniłam spojrzenie, lecz chwilę później spuściłam wzrok. Było mi trochę głupio, ale tak minimalnie. - Wiesz, że nazwanie mnie, cytuję, ,, rudą łajzą'' nie było dobrym wyjściem, prawda ? - Spojrzałam na niego wyniośle i cicho parsknęłam pod nosem.
  - Ciekaw co mi zrobisz ? Przecież i tak jesteś rudy. - Itachi zaśmiała się gardłowo za moimi plecami.
 Oboje z Sasori'm posłaliśmy mu złowrogie spojrzenie. Podziałało, dowodem na to była cisza i zmieszany wyraz twarzy bruneta. Byłam już gotowa, żeby odpyskować bratu jednak ubiegł mnie jego kolega. Na Boga! Dlaczego każdy musi mi dzisiaj przeszkadzać?!

                Po raz kolejny posłałam brunetowi rozjuszone spojrzenie, jednak nie patrzył na mnie i nie mógł  go dostrzec. To podburzyło mnie jeszcze bardziej. Ale wracając do obecnej sytuacji. Itachi stał niedaleko przed nami z rękoma włożonymi w kieszenie od czarnych spodni. Także czarna koszulka opinała się na jego klatce. Włosy były związane w niedbałą ,niską kitkę Chłopak spoglądał na nas z lekkim uśmiechem, jednak ani ja, ani tym bardziej Sasori, nie wiedzieliśmy czego dotyczy ten uśmiech.
  - Jesteście wspaniałym rodzeństwem. - Z początku słowa wydały mi się niezrozumiałe, jednak gdy dotarł one do mnie i zrozumiałam ich przekaz nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jego wypowiedź wywołała we mnie mnóstwo sprzecznych uczuć, jednak zwyciężyły te pozytywne i skutkiem tego był mój chichot. Sasori też się śmiał, tylko że głośniej.
  - Wiem. -  Rozbrzmiał głos mojego brata, a po chwili czułam już jego zapach. Sasori bez ostrzeżenia przyciągnął mnie bliżej siebie, tym samym przytulając. Byłam w szoku. Dużym szoku. Jednak w porę się zreflektowałam i objęłam jego talię. - Przepraszam - burczał mi do ucha. - Nie powinienem był ci ubliżać. Jeszcze raz przepraszam, Saki. - Na dźwięk zdrobnienia, którego używał jeszcze pół roku temu, serce zabiło mi szybciej. Automatycznie przytuliłam się mocniej do jego klatki piersiowej.
  - Ja też przepraszam, nie jestem bez winy. - Głos miałam zachrypnięty. - Kocham cie braciszku.
  - Ja ciebie też. - W tym momencie oderwał mnie od siebie i skrzyżował nasze małe palce u rąk. - Zgoda ? Na zawsze ? - Potaknęłam jedynie skinięciem głowy.A on lekko cmoknął mnie w usta. Zwykliśmy robić tak gdy byliśmy młodsi. Sasori jednak tego zaprzestał, bo uważał to za zbyt dziecinne. Jak widać, postanowił do tego wrócić. - Dobra Saki. Koniec tego dobrego. Idź na lekcje, godzinne spóźnienie Ci wystarczy.

             Tak też zrobiłam. Udałam się na kolejną lekcję. Wesoła i szczęśliwa.


                                                                    ***
Ah, przerwa była doość długa, lekko mówiąc. Lecz co począć jak nie ma się żadnych pomysłów na siebie, a co dopiero na bloga, którego się prowadzi. Noo, także tego... Rozdziały powinny pojawiać się co tydzień, jednakże może zdarzyć się lekki poślizg. Będzie to sobota, lub niedziela. Mam nadzieję, że jest jeszcze jakaś osoba, która chciałaby to czytać ^^

2 komentarze:

  1. No nareszcie ile ja musiałam czekać!Zdrowy ochrzan masz tutaj ode mnie! ;3 No ale rozdział światny ^^ trochę cie to usprawiedliwia:)
    Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no rozdział niczego sobie. W niektórych momentach nasza Wisienka zachowywała się jak rozpuszczona dziewczynka, ale ja osobiście też bym była zła, gdyby mój starszy brat, którego nie mam zaczął gadać o mnie takie rzeczy przy znajomym. Tylko, że ja bym mu strzeliła z liścia i dopiero potem wysiadła.
    Fajne przeprosiny. Cmok w usta? 0o0 Nie no uśmiałam się. Czekam na następny rozdział! Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń